Wydarzenia,
które miały miejsce później Cassandra mogłaby określić jako wspaniały dar od
Merlina, który wydostał ją ze szpon przerażającego zadania.
Kiedy
panna Meadowes próbowała sobie przypomnieć jak się oddycha, drzwi otworzyły się
i stanęła w nich matka Lelle ze srogą miną.
-
Kochani, myślę, że jest już późno i powinniście wracać już do domów -
powiedziała kładąc dłonie na biodrach kiedy jej wzrok śledził opróżnione
butelki po alkoholu.
Cassandra
miała ochotę rzucić się na kobietę z podziękowaniami, że wybawiła ją z opresji,
ale doszła do wniosku, że to by nie wyglądało dobrze.
Kiedy
jednak wszyscy już poszli i razem z Giselle leżały już w lóżkach czuła się
jakby kamień spadł jej na dno żołądka. Miała idealną okazję, aby przeżyć
wspaniały pocałunek z mega przystojnym chłopakiem. Zdawała sobie sprawę, że
taka sytuacja prawdopodobnie się już nigdy nie powtórzy.
Ale
może to i lepiej? Bo co by było, gdyby się ośmieszyła, a Gabriel przy
wszystkich powiedział jak to bardzo nie umie się całować? Tak miało być, z tą myślą przewróciła się na drugi bok odlatując do
krainy snów.
*
W
ciągu następnych dni żadna z dziewczyn nie poruszała tematu zadania Gabriela.
Florence, dlatego, że była zazdrosna i uważała, że to powinna być ona, a nie
Cassandra. Zaś mające więcej oleju w głowie Giselle i Isabela, wiedziały, że
Cassie nie chce po prostu o tym mówić i cieszy się z tego jak sytuacja się
potoczyła.
W
czwórkę siedziały na plaży obserwując powoli zachodzące słońce. Dziewczyny z
ożywieniem rozmawiały o nowościach, które ukazały się w Sorciere francuskim odpowiedniku Czarownicy. Oczywiście Cassandra miała gdzieś co jest modne, a co
passe, więc zanurzyła się w rozmyślania.
Myślała
nad tym co dają jej treningi. A zdążyła zauważyć, że już dają sporo. Ostatnio
kiedy wbiegła po schodach nie miała nawet zadyszki, którą dostawała zawsze.
Wczoraj przy goleniu nóg zauważyła, że mięśnie ma zbite, a skórę jędrną. Na
brzuch także narzekać nie mogła. Nigdy gruba nie była, ale teraz płaski, twardy
brzuch powodował, że z większą ochotą patrzyła na siebie w lustrze. No i
zaczęło jej się robić wcięcie w talii. Sporo
tego, pomyślała przesypując piasek między palcami. Nigdy by chyba nie
przypuszczała, że zacznie lubić swoje ciało, zacznie lubić siebie. Zmiany może
i były małe, zapewne Isabela by tego nie dostrzegła, ale dla Cassandry były
wielkiej wagi.
-
Cassie, a ty coś chcesz czy idziesz z nami? - Meadowes automatycznie podniosła
głowę by spojrzeć na stojącą przed nią Giselle. Uniosła pytająco brew dając tym
samym znak, że jej wcześniej nie słuchała.
-
Z Flo idziemy po coś do picia, a Is idzie za potrzebą fizjologiczną -
wytłumaczyła Gi.
-
Poczekam tutaj, nie chce mi się ruszać - wyszczerzyła zęby w uśmiechu do panny
Blanche. - Weź mi wodę niegazowaną.
Czerwona
kula właśnie zbliżała się do linii morza, aby po jakimś czasie zanurzyć się w
nim cała. Lubiła zachody słońca. O wiele bardziej niż wschody. Być może z tego
względu, że uwielbiała noc. Kiedy tylko miała okazję zaszywała się z książką w
ustronnym miejscu ciesząc się ciszą, jaką niesie ze sobą ta pora doby. Wszystko
było wtedy inne. Tajemnicze. W nocy piękność, w dzień zaś szkarada. Te
stwierdzenie utrwaliło jej się w pamięci kiedy przybłąkała się do nich suczka. Była
późna noc, gdy Cassandra usłyszała popiskiwanie pod oknem. Zobaczyła wtedy
piękną suczkę, która dumnie unosiła łeb do góry patrząc w okno. Na drugi dzień,
gdy matka przeganiała zwierzaka, Cassie zobaczyła, że suczka ma krzywy, lekko
spłaszczony pyszczek, wypłowiałą i brudną sierść, a do tego jest agresywna.
-
Piękny widok, prawda?
Cassandra drgnęła przestraszona doskonale zdając sobie
sprawę kto stoi za jej plecami. Ogarnęła ja panika. Co miała zrobić? Jak ma się
zachować? Może powinna mu powiedzieć, żeby ją zostawił w
spokoju? Tylko jak miała niby to zrobić skoro nie była w stanie nawet
otworzyć ust?
Katem oka zarejestrowała, ze chłopak usiadł obok niej.
Zaczęła nerwowo bawić się piaskiem modląc się do Merlina, by
jakoś wyratował ją z tej opresji.
- Spotkałem dziewczyny po drodze, Isabela powiedziała mi,
że tutaj jesteś - mówił dalej Gabriel zupełnie nie zniechęcony milczeniem
dziewczyny.
Zabić Isabelę, ta myśl
od razu pojawiła się w głowie Cassandry zajmując pierwsze miejsce na liście
"rzeczy do zrobienia". O Morgano, przecież wyjdzie na
kompletną idiotkę, jeśli dalej nie będzie się odzywać.
- Aha - odpowiedziała mając ochotę strzelić sobie w łeb z
avady za te jakże błyskotliwą wypowiedź. Co za głupi pomysł jej strzelił do
głowy, aby zostać na tej cholernej plaży?
- Zawsze jesteś taka milcząca? - Gabriel odwrócił się
ciałem w jej stronę.
-
Tak... Nie... To znaczy - zaczęła się plątać nerwowo wzrokiem wodząc po morzu,
piasku, czyli wszystkim innym byleby nie patrzeć na Gabriela.
Dlaczego
nie potrafiła zachowywać się normalnie? Florence na jej miejscu pewnie by
skakała z radości, gdyby miała możliwość sam na sam z chłopakiem. A ona? Była
przerażona. Miała ochotę uciec.
-
Mówił ci już ktoś, że jesteś strasznie urocza, kiedy się denerwujesz? - zapytał
miękko, momentalnie przyciągając spojrzenie Cassandry.
Dziewczynę
sparaliżowały czekoladowe tęczówki zupełnie ją hipnotyzując. Jego słowa wywarły
na niej takie wrażenie, że czuła jak serce wyrywa jej się z piersi by radośnie
fruwać dookoła jej głowy.
-
Nie powiesz nic, petit chat? -
zapytał cicho z anielskim uśmiechem delikatnie zdejmując jej okulary z nosa.
Cassandra
jak urzeczona pokręciła głową nie mogąc oderwać wzroku od jego pięknych oczu i
magnetyzujących ust.
-
To bardzo dobrze, bo przyszedłem skończyć nasze zadanie.
Nim
umysł Cass zdążył przetrawić jego słowa spostrzegła, że twarz chłopaka znajduje
się niepokojąco blisko, a już po chwili poczuła ciepłe wargi na swoich.
Zaskoczona wciągnęła gwałtownie powietrze rozchylając lekko usta. Chłopak
korzystając z zaproszenia wtargnął do jej ust językiem.
O
Morgano. Zawsze traktowała to jako wymienianie śliny, ale... Podobało jej się
to jak swoim językiem oplatał jej skłaniając do ognistego tańca. Podobało jej
się, że jego palce gładzą jej policzek. Na gacie Merlina! Cholernie jej się to
podobało.
Kiedy
oderwali się od siebie i spojrzała na jego uśmiechniętą twarz spanikowała.
Mrugnąwszy kilka razy pośpiesznie wcisnęła okulary na nos.
-
Nie ma ich już długo... Znaczy dziewczyn... Sprawdzę... - gubiąc się w słowach
wstała pośpiesznie udając się niemalże biegiem w stronę wyjścia z plaży.
Uciekła.
Tak po prostu zwiała jak tchórz po przeżyciu swojego pierwszego, wspaniałego
pocałunku w życiu. Kretynka.
*
Cassandra
leżała na łóżku pochłaniając kolejną książkę, którą ściągnęła z półki Giselle.
Sama Blanche rozłożyła się na podłodze przeglądając jakieś katalogi, aby potem
coś odnotować na pergaminie.
-
Błagam, powiedz, że to nie są żadne ciuszki - mruknęła Cassie przeciągając się.
Giselle
uniosła głowę znad gazet, a na jej twarzy malował się iście szatański uśmiech.
-
Czyżby moja kochana mama przeznaczyła kolejną kwotę na ubrania dla mnie? -
krukonka skrzywiła się.
-
Dokładnie. Ale zaczynają już wchodzić kolekcje jesienne, więc zaopatrzę cię
chyba na wszystkie pory roku - odparła Lelle gryząc koniuszek pióra w
zamyśleniu.
Cassandra
jęknęła uważając sprawę za przegraną i opadła na poduszki zasłaniając twarz
dłońmi. Niedługo było jej użalać się nad własnym losem, gdyż drzwi do pokoju
otworzyły się, a w progu stanęła matka Gi.
-
Cassandro, masz gościa - powiedziała z ciepłym uśmiechem.
Cassie
wyglądała jakby właśnie ujrzała gadającego jednorożca. Ona gościa? Zerknęła na
Giselle, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
Pani
Blanche zniknęła, a jej miejsce zajął Gabriel.
Morgano i Merlinie, za co karzecie
mnie w tak okrutny sposób? Cassandrze momentalnie odpłynęła
krew z twarzy, a zaciekawiony wzrok Giselle wcale jej nie pomagał się opanować.
-
Witam, miłe panie - chłopak uśmiechnął się olśniewająco opierając się o framugę
drzwi.
Mózg
Cassie, zawsze pracujący na najwyższych obrotach, teraz zgłupiał zapominając,
że do jego pracy należy myślenie.
-
Hej - rzuciła Giselle i ponownie zajęła się katalogami zdając się ignorować
chłopaka.
-
Cass, pójdziemy na spacer? - swobodny głos chłopaka idealnie kontrastował z
przerażeniem malującym się w oczach dziewczyny.
-
Co? - wyrzuciła z siebie cicho Cassandra robiąc przy tym wyjątkowo głupią minę.
Ręka
Giselle gwałtownie zatrzymała się nad pergaminem i mrużąc gniewnie oczy
spojrzała na Gabriela. Niby znała go od tylu lat, ale czasami nie potrafiła go
odszyfrować czy też wiedzieć co dzieje się w jego głowie.
-
No wiesz, spacer. Ludzie chodzą na przykład po plaży czy parku - powiedział
śmiejąc się, na co Cassandra momentalnie spuściła głowę, by przykryć twarz
włosami.
Czuła
się zażenowana. Nie umiała się przy nim zachowywać. Był taki przystojny,
zabawny i taki nierealny, że ona, zwykła szara myszka, czuła się źle.
-
To jak? - po chłopaku widać było, że nie ma zamiaru odpuścić.
Cassie
spojrzała na Giselle, ale ta tylko nieznacznie wzruszyła ramionami na powrót
zajmując się zamówieniem.
-
Okej? - zapytała niepewnie powoli podnosząc się z łóżka. Miała wrażenie, że
porusza się jak ołowiana lalka. Chwyciła bluzę przewieszoną na krześle i
spojrzała przerażona na Giselle, lecz dziewczyna nawet nie podniosła wzroku
znad pergaminów. Wzdychając w duchu Cass minęła Gabriela schodząc na dół.
*
Wciskając
dłonie w kieszenie bluzy szła obok Gabriela starając się nie wlepiać w niego
oczu. Fascynował ją swoim ciałem boga greckiego, niskim głosem i ślicznymi
brązowymi oczami.
Przypominając
sobie, że miała się na niego nie gapić momentalnie odwróciła wzrok. Dlaczego w
książkach to wszystko wydawało się takie proste, a teraz gdy stoi tuż obok nie
potrafi nawet się odezwać?
-
Jak podoba ci się we Francji? - zagadnął Gabriel obdarzając ją uśmiechem, od którego miękły jej nogi.
-
Bardzo tutaj ślicznie - odpowiedziała ze ściśniętym gardłem. Ślicznie? Oh,
Merlinie jaka ona słodka. Miała ochotę walnąć się w czoło, ale na szczęście
tego nie zrobiła. Teraz już wiedziała, że nie odzywała się, bo podświadomie
wiedziała, że palnie jakąś głupotę.
-
To ty jesteś śliczna - te słowa sprawiły, że Cassandra momentalnie się
zatrzymała. On chyba żartuje,
przemknęło jej przez głowę. Lecz kiedy uniosła głowę i spojrzała na niego
wszystkie wątpliwości wyparowały.
Stał
przed nią uśmiechając się lekko, a w jego oczach wesoło grały iskierki. Dała
się porwać tym czekoladowym tęczówkom nie widząc nic innego poza nimi. Był
tutaj z nią. Chciał się spotkać akurat z nią, nie z Giselle, właśnie z nią. Z
Cassandrą.
Poczuła
jak robi jej się gorąco, a kiełkujące szczęście zaczyna rozprzestrzeniać się po
całym ciele. Była dla niego śliczna. Gdy zbliżył się do niej i podniósł dłoń by
odsunąć niesforne pasemko włosów, owionął ją cudowny zapach, od którego aż
zakręciło jej się w głowie.
Otworzyła
oczy dopiero teraz zdając sobie sprawę, że je przymknęła. Twarz Gabriela
znajdowała się kilka centymetrów od niej. Wstrzymała oddech będąc kompletnie
sparaliżowana przez jego spojrzenie.
I
stało się. Ich usta złączyły się w pocałunku. Cassandra czuła się jak w niebie.
Niepewnie kładąc dłoń na jego ramieniu nieznacznie zbliżyła się, a zapach
chłopaka zapanował nad jej ciałem i umysłem.
Kiedy
odsunęli się od siebie nie chciała otwierać oczu. Bała się, że to był tylko
piękny sen i zaraz obudzi się w swoim łóżku. Wzdychając cicho stwierdziła, że
lepiej mieć to za sobą. Ale nie była w łóżku. Przed nią nadal stał Gabriel
uśmiechając się promiennie.
To
nie był sen. To się działo na prawdę. Szczęście, które wcześniej dopiero
raczkowało, eksplodowało w niej, a na jej usta wpłynął szeroki uśmiech.
________________________________
Tak. W końcu nowy rozdział. Miałam wrzucić coś w święta, ale w domu było pełni ludzi z moją roczną bratanicą na czele. A teraz zamiast się uczyć do sesji (fuuu, jakie to brzydkie słowo) ja siedzę i piszę rozdział. No ale tak już jest, że robi się wszystko, aby się nie uczyć.
Nie mam bladego pojecia kiedy następny rozdział, pewnie po sesji, czyli jakoś w połowie lutego. No chyba, że wcześniej mnie coś natchnie i uda mi się coś naskrobać.
I ostatnia sprawa. Jeśli ktoś czyta Cassandrę, błagam niech napisze chociaż krótki komentarz "Przeczytałam, podoba mi się", czy też "Przeczytałam, nie podoba mi się".